Ta historia / fanfiction zawiera seks między Ludzkim Rangerem a wszelkiego rodzaju żeńskimi Pokemonami. Ta historia obejmuje Femdom, Reverse Rape, Forced, Sex, Female Pokemon x Male Human Ranger. Jeśli przegapiłeś pełne wprowadzenie, kliknij mój profil, aby uzyskać przegląd wszystkich rozdziałów. Ten rozdział jest częścią ścieżki, którą wybrałeś pod koniec poprzedniego rozdziału. Wyszukaj na tej stronie „Zagraj bezpiecznie” lub „Podejmij ryzyko”, aby kontynuować przygodę.
Rozdział 07 — Graj bezpiecznie
Nie miałem opcji.
Moim wyborem było albo upuścić kryształ, albo spróbować naładować ją i mieć nadzieję, że blefuje. Podczas gdy jej oczy miały tę samą dziwną, ciemną glazurę, krył się za nimi błysk sadyzmu. Jeśli blefowała, robiła z tego cholernie dobrą robotę.
Wszystko to dlatego, że nie chciałem z nią uprawiać seksu? Czy zamierzałem narazić Espeona na niebezpieczeństwo, by bronić swojej moralności? Zadaniem strażnika jest narażenie się na ryzyko, aby pomóc utrzymać naturalny porządek świata Pokemonów. Ujęcie mojej niechęci w taki sposób sprawiło, że wyglądało to na samolubne.
...I jeszcze…
"Mieć problemy?" – zapytała Leavanny, jej Ostrze Liścia błyszczało jaśniej. – Chętnie pomogę ci w podjęciu decyzji trochę szybciej, kochanie. Niech czekam zbyt długo, a inni mogą się pojawić, zanim będę miał dla ciebie szansę!”
Skrzywiłem się. Miała rację. – Jeśli to zrobimy, to tyle – pozwoliłam słowom wypaść z moich ust jak ciężkie kamienie wyskakujące z mojego gardła. „Nie chcę kolejnej walki”.
Rozpromieniła się na te słowa. "TAk! Zaufaj mi, nienawidzę walki. Nie jestem w tym zbyt dobry. Płonę w środku i musisz to powstrzymać.
– Nie rozumiem – zmarszczyłam brwi, boli mnie dłoń, jak mocno ściskałam kryształ, który do tej pory mnie uratował. "Dlaczego ja? Masz upał, prawda? Dlaczego nie męski Pokemon?
„Mmm, musisz być tu nowa,” zmrużyła oczy z żartobliwym uśmieszkiem. „Nie ma tu mężczyzn. W każdym razie żadne, które widziałem. Jesteś moim strzałem, kochanie! I nie pozwolę ci uciec.
Żadnych innych samców? To nie miało sensu. Żaden ekosystem nie mógł… nie. Nie ma czasu o tym myśleć. Liczyło się to, co było przede mną. Leavanny w okresie lęgowym, w lesie, w którym, jak się wydawało, nie było żadnych innych samców, którzy mogliby ją zastąpić. Byłem jej jedynym wyborem.
...mógłbym jej pomóc, prawda? Wszystko, co musiałem zrobić, to upuścić kamień. Mój uścisk rozluźnił się, ból krwi spływającej z powrotem w dłonie mnie piekł.
"W porządku. Jeśli to jest to, czego potrzebujesz, aby się uspokoić i przerwać te wszystkie walki, to ja…
W mojej czaszce rozległo się uderzenie, a ciśnienie psychiczne falowało w powietrzu. Był to rozkaz o tonie słabej, rozpaczliwej prośby. To sprawiło, że zmrużyłem oczy i moje usta się zamknęły.
Nie. Zły. Pułapka.
Niespójne myśli, pochodzące ze zmiękczonego umysłu Espeona. Jej oczy były wąskie i zaspane, cała jej siła była wykorzystana, by podnieść głowę na tyle, by na mnie spojrzeć. Jednak pomimo tych słów moje wybory były takie same. Ten kryształ był świetną bronią, ale nie mogłem go użyć, by uratować nas wszystkich.
Ale mógłbym uratować ich dwoje, a wszystko, co by mnie to kosztowało, to na dłuższą metę nic…
Nic, z wyjątkiem pułapki, która na mnie czekała.
Zamknąłem oczy, westchnąłem i dokończyłem zdanie. "...Zrobię to."
Pluskwa znów się rozpromieniła. "No więc! Przerzuć ten kryształ w ten sposób i czekaj tam. Przyjdę do ciebie i zaczniemy od miejsca, w którym skończyliśmy~!”
Rzuć… to prawda. Kryształ wciąż tkwił w mojej dłoni. Musiałem jej to rzucić. Wyrzuć to…
….Może….
************************************************** ***********
….Nie. To było zbyt ryzykowne. Nie mogłem już dłużej narażać Espeona na niebezpieczeństwo. Jakakolwiek to była pułapka, poradzę sobie z nią, kiedy do niej dotrę. Naprawdę nie miałem opcji. Z westchnieniem spojrzałam po raz ostatni na kryształ w mojej dłoni i delikatnie rzuciłam nim w kierunku Leavanny'ego.
Jej oczy zabłysły, podążając za kryształem, który szybował w powietrzu, aż osiadł na trawie. Z promiennym uśmiechem puściła Espeona, napełniając mnie niewielką ulgą, że zdawała się dotrzymywać słowa. Rzuciła okiem na typ psychiczny, wykrzywiony sadystycznym zwycięstwem, zanim ruszyła w moim kierunku.
„W takim razie skończyliśmy walkę, tak?”
Spojrzałem na Espeona, którego oczy jeszcze raz zwęziły się w słabości, zanim całkowicie się zamknęły. Jej głowa opadła bezwładnie na jedno z jej ramion. Albo była zmęczona, albo złamałem jej ducha poddaniem się. Nie miało to jednak znaczenia. Nie została zraniona, a to było ważniejsze…
"Tak. Więc…"
Leavanny nie pozwoliła mi dokończyć mówienia, jej liść przesuwał się po mojej piersi jak długi, cienki palec. To było niepewne, jej oczy wpatrywały się w moje kończyny, chcąc zobaczyć, czy zamierzam ją uderzyć. Ale nie mogłem ryzykować, że złamie obietnicę, więc nie złamałbym swojej.
Zadowolony z mojego spokoju, jej miękkie liście powędrowały do mojego nadgarstka, przyciągając je do brzucha. - Tylko… żeby być pewnym – powiedziała, jej głos trochę się jąkał, gdy poczułem chłodny podmuch powietrza wypływający z jej ust. Mokre, lepkie pasma String Shota pokryły moje dłonie, wiążąc je ze sobą i pozostawiając tylko palce, które poruszały się i napinały w wiązaniach. Trochę je przetestowałem, ale nie na tyle, by pokazać dyskomfort.
Jej zachowanie wydawało się nieco rozluźnić, kiwając głową na swoje dzieło. „Uff. Dobra. Nie miałem POMYSŁU, że wy ludzie moglibyście podjąć taką walkę!” Jej wesoły głos śpiewał, gdy jej gładkie ramiona przesunęły się w dół do mojej miednicy, mój miękki trzon zaczął zauważać, jak oddech obmywał jej drażnione ciało. „Myślałem, że to będzie kolejna sztuczka, ale to się naprawdę dzieje, co? W końcu to zrobię…”
Spojrzała na mnie z pijackim uśmiechem na złocistej twarzy, choć zmarszczyła się nieco, gdy zobaczyła mój wyraz twarzy. Bez wątpienia nie wyglądałem na tak zachwyconego.
„Aww, w porządku”, droczyła się, jej zwinny liść, niegdyś broń, teraz zawijał się na mojej długości i ściskał go, co było zbyt przyjemne, aby moja siła woli mogła odmówić. – Wiesz, długo na to czekałem. Nie spieprzę tego…”
Jej usta wróciły do główki mojego trzonu, moje oczy zacisnęły się, aby dalej obserwować podniecający widok. Moje palce zacisnęły się w wiązaniach, czując, jak język w wyćwiczony sposób okrąża koronę mojego trzonu. Otworzyłem oczy, spoglądając z powrotem na Espeona. Ulżyło mi widok jej ciała delikatnie unoszącego się i opadającego we śnie. Powiedziała, że to pułapka, ale mogę przez to przejść. To nie była tortura…
Leavanny wydał cichy jęk, wibracje łaskotały główkę mojego fiuta. Skrzywiłam się z przyjemności, patrząc w dół, by zobaczyć jej małe oczy promieniujące z powrotem na mnie. Mój trzonek stwardniał w cieple jej ust i sposobie, w jaki malował go jej język. Teraz podskakiwała, a jej liść przesuwał się na moje plecy, aby utrzymać mnie stabilnie. Jej gardło wydawała ciche, skrzypiące dźwięki za każdym razem, gdy pchała w dół, za każdym razem zabierając mi pół cala. Stała się teraz tak głęboko, że jej czułki muskały mój brzuch, moje palce wbijały się w sznurek, który je trzymał, gdy mój oddech syknął z moich ust przez zaciśnięte zęby.
Mogłem oderwać wzrok od sposobu, w jaki jej dziwnie miękkie usta ciągnęły i pchały skórę mojego penisa, pozostawiając mokry ślad jej śliny, gdy zbliżała swoje gładkie rysy do mojego pachwiny. Tekstura jej ust zmieniła się, mój kutas wchodzi teraz do jej cienkiego gardła. Wybrzuszenie było zauważalne, jej skowyt stawał się cichszy, gdy skupiała się na wzięciu większej ilości mnie. Coraz więcej i więcej…
...I ostatnim łykiem zabrała mnie całego. Nieświadomie tego oczekiwałam, a widząc, jak to się dzieje, jęk wyrwał mi się z gardła, zanim mogłam to powstrzymać. Uśmiechnęła się z ustami zaciśniętymi na moim pachwinie, a te jej małe oczy błyszczały z dumy.
Musiałem się odwrócić. Próbowałem mówić. „Dla kogoś, kto mówi, że czekał na to… masz dużo praktyki…”
To był mój błąd. Myślałem, że oderwanie jej ust od mojego kutasa ograniczy przyjemność, ale zarówno odczuwanie, jak i obserwowanie, jak porusza się z powrotem w jej ciasnym gardle, jej okrągłe policzki zapadają się, gdy ssała mnie jeszcze mocniej, prawie wykaszlałem kolejny jęk, mój mokry kutas pękał z uśmiechniętych ust robaka. Chłodne, otwarte powietrze było teraz jeszcze bardziej zauważalne, muskając mojego wrażliwego, odsłoniętego penisa jak pędzel.
„Wszyscy mamy”, odpowiedziała, ponownie owijając mój wałek w swój liść i powoli pompując mokre ciało. — Wszystkie tutejsze kobiety mają. Trenowaliśmy do tego. Dla Was…"
Byłem oszołomiony jej słowami, chociaż zamieszanie nie powstrzymało mnie od odczuwania pulsowania na jej policzku, gdy poruszała się, by przytulić główkę mojego penisa. Na jej gładkiej skórze tworzył się już ślad nasion. Wzdrygnąłem się i próbowałem się pozbierać.
"Ja? C… dlaczego…”
„Ćśś…. Laaaaater – szepnęła, a powietrze z jej płuc łaskotało podstawę mojego trzonu, gdy dawała ciepły pocałunek moim jąderkom. „Nie chcę, żeby mi znowu przeszkadzano… Jesteś taka pyszna. Nie obwiniam już tego Eevee…”
Znowu wciągnęła moją głowę do ust, a jej ssanie stało się bardziej agresywne. Wróciły piskliwe skowyty, miękki szelest jej liści spotykał się z odgłosem tego mokrego, rytmicznego siorbania. Zbliżałam się do granicy mojej woli oporu, moje usta otwierały się w cichych oddechach, gdy tak ciężko walczyłam, by powstrzymać kolejne jęki przed opuszczeniem moich ust. Moje nogi rozłożyły się, by się ustabilizować, a jej szyja wyprostowała się, zamieniając jej gardło w rękaw, który zaatakował pulsujące ciało mojego penisa.
„…Ja…” Wszystko, co mogłam zrobić, to wydusić to słowo. Litera. Nie wiedziałem nawet, dlaczego chciałem dać jej znać, że jestem blisko. Ale ja to zrobiłem.
To tylko sprawiło, że szła szybciej. „Mmhmm”, rozległ się przytłumiony, ale potężny dźwięk. „Mmmm. Mmhmm! Zachęciła mnie, czując, jak pulsuję w jej ustach. W jej gardle. Sięgnąłem palcami do jej głowy. Przebłysk oporu próbujący ściągnąć ją ze mnie.
Nie trwało to długo. Moje palce, szukając celu, odnalazły jej głowę i wbiły się w jej gładką skórę głowy, muskając knykciami jej kołnierz z liści. Pociągnąłem ją, poczułem, jak moje biodra szarpią się w szaleńczym napadzie przyjemności, i wydobyłem na wpół łyk, na wpół jęk z mojego zdradzieckiego, poddającego się gardła.
“Mmhmmmm!!!” Objęła moje plecy w ekstatycznej rozkoszy, połykając to, co jej dałem. Czubek mojego fiuta palił się i czułem, jak moje nasienie pęka z mojego czubka z prawie bolesnym naciskiem, gdy się opróżniałem. Całe drażnienie, jakie znosiłam, zarówno ze strony jej, jak i Eevee, zbudowało tak wiele... do góry. Dyszałam i jęknęłam, gdy ją tam trzymałam, oczy zamgliły się po tak potężnym orgazmie…
Kurwa… Naprawdę tego potrzebowałem, prawda?
Ta myśl przyszła mi do głowy nieproszona, ale nie niepożądana. W końcu to było naturalne, po tak cholernie długim czasie. Było też inne ciepło, które we mnie wstąpiło, coś kojącego i pocieszającego, co sprawiło, że pomyślałem o wstydzie bycia tak upokorzonym… a potem wyrzuciłem go z głowy. Robiłem to, co musiałem, i czułem się cholernie dobrze.
Co w tym złego?
Wzdrygnąłem się, gdy poczułem, jak odsuwa się od mojego pachwiny, wyrywając się z moich palców, a mój kutas jest tak wrażliwy, że niemal bolesne było poczuć jej wybrzuszone gardło, szarpiące czubek mojego czubka, zanim to samo głośne, sprośne pyknięcie wypełniło polanę. Mój członek uwolnił się, żyły wciąż pulsowały, gdy cała rzecz wyciekła ze śliną Bugu. Widząc jej twarz tak mokrą jak mój kutas, kolejny dziwny dreszcz satysfakcji przebiegł po moim kręgosłupie. Kolejne zgięcie mojego członka spowodowało, że z mojego czubka wypłynęła kolejna kropla białej spermy.
Wtarła go w policzek, uśmiechając się do mnie, zostawiając ślad mojego nasienia wzdłuż stawów szczęki. „Mmmm, yeeeessss” syknęła słowo, jej liściaste ramiona ocierały się o moje biodra, gdy kiwała głową. „Jest baaaardzo dobrze! Ludzka sperma… tak jak mówili!”
Kolejny przypływ ciepła przetoczył się przez mój umysł. Był obcy, podobnie jak wiadomości psychologiczne Espeona, ale nie było w nim słów. Bez intencji. Tylko pokój.
Pokój… i głód.
Wiedziałem, że ten głód był obcy. To była prawdopodobnie pułapka, przed którą Espeon próbował mnie ostrzec. Mój kutas, wciąż wrażliwy, pozostał twardy dzięki policzkowi Leavanny i głaszczącemu liściowi. Jej oczy podniosły się, by spojrzeć na moje, nieśmiały uśmiech rozjaśnił jej twarz, gdy jej czułki poruszyły się.
W końcu złapałem oddech i zapytałem ją: „Czy to jest to? Skończyliśmy?"
Jej uśmiech nie zgasł. Jeśli już, to pojaśniało. Więcej zabawy. "Skończyliśmy?" Papugowała, przynosząc jeden ze swoich liści do moich nadgarstków i kładąc ostrze wzdłuż nici, którymi mnie związała. Przecięła je, uwalniając moje nadgarstki i odrywając się od mojego fiuta. Byłem wtedy świadomy zimnego powietrza, mojego zepsutego od gorąca kutasa domagającego się powrotu do ciepła.
– Nie wiem – kontynuowała, jej głos uniósł się w drażniącym tonie, gdy uklękła, kładąc się na plecach. U podstawy jej brzucha ukazała mi się ociekająca wodą szczelina, ta mokra, okrągła dziura błyszcząca potrzebą, którą ją kierowała. Znów byłem zahipnotyzowany, widząc to w nowym świetle.
„Aae jesteśmy?”
Wzdrygnąłem się na zaproszenie, spoglądając na Espeon, by zarówno sprawdzić jej samopoczucie, jak i powstrzymać mój umysł przed zbytnim wpływem jakiejkolwiek trucizny, którą we mnie włożono. Jej miękki oddech uspokoił mnie, ale też potępił. Wiedząc, że z nią wszystko w porządku, mój umysł nie miał zbyt wiele do uczepienia się, by zwalczyć rosnące w moich myślach nasienie chorej żądzy. Korzenie tkwiły głęboko. Już miałem przekroczyć punkt bez powrotu.
Gdybym już tego nie zrobił.
Spojrzałem z powrotem na Leavanny, moje kolana ugięły się, aż uklęknąłem przed nią. Zachichotała zwycięsko, machając brzuchem w tę iz powrotem, aż uderzył w moje uda. Miękkie, dziwne ciało pocierało żyłę podstawy mojego penisa, mokra dziura składała drażniące pocałunki na moich jądrach. - Kurwa – wyszeptałem, sprawiając, że zachichotała i skinęła głową, zgadzając się z moim przekleństwem, jakby to była prośba.
Biorąc podstawę mojego penisa w jedną rękę, moja druga chwyciła jej brzuch i trzymała go nieruchomo. To tylko dziura, mój umysł próbował usprawiedliwić. Muszę tylko jeszcze raz wysiąść. Muszę tylko zaspokoić jej upał. Po prostu muszę ją przelecieć. To wszystko, co muszę zrobić. To wszystko czego potrzebuję…
Wcisnąłem się w nią.
Jej gardło wypuściło głośne, trzaskające ćwierkanie, gdy zacząłem się w niej zatapiać, jej plecy wygięły się w łuk, a jej brzuch napięty. Całość zaczęła mnie pochłaniać, wciągać w siebie jak próżnię. Sapnęłam, puszczając nasze ciała, żeby się ustabilizować. Kilka sekund później poczułem, jak jej Strunowy Strzał wystrzelił z jej ust, a pasma utworzyły sznur wokół mojej szyi. Pociągnęła, a ja podążyłem za nią, teraz pochylając się nad nią, zmuszony spojrzeć w dół w te małe, migoczące oczy. Jej cipka ściskała się i zaciskała, dojąc mnie bez konieczności robienia jej ani jednego pchnięcia.
Ale to nie powstrzyma mnie przed próbami.
Moje biodra podskoczyły, zabierając ze sobą jej brzuch. Czułem się, jakbyśmy byli sklejeni, mój kutas był ściśnięty pod każdym kątem. Moje plecy wygięły się w łuk, jedwabna smycz z jej ust szarpała mnie, gdy próbowałem mocniej szarpać. Musiałem ciężko nad nią pracować, jakbym próbował strząsnąć ją z mojego wału, aby mój członek się poruszył. Odsunęła się z powrotem równie mocno, z głodnym, gorliwym błyskiem w oczach. Robiła z tego grę.
Dwóch może w tym grać…
...Co było ze mną nie tak? Te myśli...
Ta myśl została wypchnięta przy następnym pchnięciu, łapiąc ją w prawo, gdy napierała na mnie. Zmiażdżyłem nasze ciała i usłyszałem, jak głośna, ćwierkająca błogość łaskocze moje uszy. Cienki. Jeśli nie będę mógł się odsunąć, przepchnę się przez nią. Zrzuciłem ciężar na kolejne pchnięcia, jej miękki brzuch został zmiażdżony przez moje biodra, a jej rękaw zmusił mnie, by wciągnął mnie głębiej. Jej dźwięki ustały, jej szczupłe gardło zacisnęło się pod nagłą siłą mojego nacisku.
„C-łał tam!” Udało jej się pisnąć przez struny w ustach. "Jesteś naprawdę-"
Zamknąłem ją kolejnym pchnięciem. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale po tym wszystkim dokuczanie, panika i strach, uczucie ulgi i kontroli uzależniały mnie. To dziwne ciepło bulgotało z mojej pachwiny, łaskocząc tył mojego umysłu jak piórko zrobione z elektryczności. Poprosiła o to. Prosiła o to wszystko. Zamierzałem dać jej wszystko, co miałem!
Pochyliłem się nad jej ciałem, przytulając ją i wykonując kolejny atak brutalnych pchnięć. Jej liście objęły mnie w zamian, jej mniejsze ciało uwięzione pod moim, gdy zgniotłem jej miękkie podbrzusze pod moim brzuchem i pachwiną. Jedyne dźwięki wydobywały się z naszych ust, dyszenie, jęki i piski, gdy jej mokra cipka dławiła się moim kutasem. Zbliżałem się, zamykając oczy, gdy poczułem, jak jej chude nogi owijają się wokół moich ud, próbując utrzymać mnie na niej. Wewnątrz niej.
Jakbym miał się wycofać. Głupia dziewczyna…
Bębniłem i uderzałem jej ciałem w ziemię, głuchy łomot jej małego ciała szeleścił gałęziami i liśćmi pod nią jak muzyka dla mnie. Nie zamierzałem jej powiedzieć, że tym razem dochodzę. Chciałem, żeby ją zaskoczyła. Chciałem poczuć jej ulgę…
Nie mogłem powstrzymać chrząkania przed wyciśnięciem się spomiędzy moich zaciśniętych zębów, gdy błyskawica uderzyła w podstawę mojej pachwiny. Gorąca, mrowiąca burza rozkoszy uderzyła w moje mięśnie, gdy mój kutas pulsował w jej wnętrzu. Poczułem, jak moja sperma w nią wchodzi, a potem ją usłyszałem. To westchnienie. Poczułem, jak skręca się pode mną, jakbym podpalał jej ładne liście moim nasieniem.
„C-cum”, pisnęła w moją klatkę piersiową, jej małe nogi wbijały się mocno w moje uda. "Smar. TAk! M-więcej! M-ach!”
Mocno ją wcisnąłem, upewniając się, że moje kolejne liny będą jeszcze głębiej w jej cipce. Zaciskała się jeszcze mocniej, dojąc mnie, pomagając mi wciągnąć do niej wszystko, co miałem. Zachowałem się cicho, żebym mógł usłyszeć jej wdzięczne jęki i sposób, w jaki przełykała własną ślinę, żeby się nią nie zakrztusić.
– No. Buh. Hah…” Jej bełkot był cudowny. Poczułem się dobrze. Potężny. Sposób, w jaki zasłużyłem na to, by czuć się jako mężczyzna. Jako hodowca…
Jej cichy głos w końcu się podniósł, jej liście klepały mnie po plecach, aby zwrócić moją uwagę.
"Dziękuję Ci. Ja… naprawdę tego potrzebowałem, człowieku…”
– …Tak – odpowiedziałam z małym uśmiechem na twarzy. „Myślę, że ja też tego potrzebowałem…”
Zachichotała w odpowiedzi, kiwając głową i sprawiając, że oboje zadrżaliśmy, ponownie zaciskając się na moim pulsującym członku. – Powiem… nadal ciężko. Tak ciężko…"
Zaczęła powoli poruszać brzuchem, pociągając za sobą moje biodra. Moje oczy spojrzały na Espeona. Wyglądało na to, że wciąż śpi. Cokolwiek. Była w porządku.
– Może jeszcze nie skończyłam – spojrzałam w dół na Leavanny, ciągnąc głowę na tyle, by poczuć kosmyki zwisające z mojego gardła jak zwisająca smycz. Chyba złamałem jej małą próbę zniewolenia.
"Oh?" Jej czułki drgnęły, wibrując, gdy jej zmęczone oczy robiły co w ich mocy, by błyszczeć nadzieją.
– Tak… może jeszcze jedna runda?
W końcu… gdzie jeszcze musiałem być?
---
Koniec gry: Kliknij mój profil, aby wybrać inną ścieżkę i kontynuować.
---
Rozdział 08 — Podejmij ryzyko
Nie miałem opcji.
Moim wyborem było albo upuścić kryształ, albo spróbować naładować ją i mieć nadzieję, że blefuje. Podczas gdy jej oczy miały tę samą dziwną, ciemną glazurę, krył się za nimi błysk sadyzmu. Jeśli naprawdę blefowała, robiła z tego cholernie dobrą robotę. Wszystko to dlatego, że nie chciałem z nią uprawiać seksu? Czy naprawdę zamierzałem narazić Espeona na niebezpieczeństwo tylko po to, by bronić swojej moralności? Zadaniem strażnika jest narażenie się na ryzyko, aby pomóc utrzymać naturalny porządek świata Pokemonów. Ujęcie mojej niechęci w taki sposób sprawiło, że wyglądało to na samolubne.
...I jeszcze…
"Mieć problemy?" – zapytała Leavanny, jej Ostrze Liścia błyszczało jaśniej. – Chętnie pomogę ci w podjęciu decyzji trochę szybciej, kochanie. Niech czekam zbyt długo, a inni mogą się pojawić, zanim będę miał dla ciebie szansę!”
Skrzywiłem się. Miała rację. – Jeśli to zrobimy, to tyle – pozwoliłam słowom wypaść z moich ust jak ciężkie kamienie wyskakujące z mojego gardła. „Nie chcę kolejnej walki”.
Wydawało się, że uśmiechnęła się zbyt promiennie na te słowa. "TAk! Zaufaj mi, nienawidzę walki. Nie jestem w tym zbyt dobry. Po prostu płonę w środku i musisz to powstrzymać.
– Nie rozumiem – zmarszczyłam brwi, boli mnie dłoń od tego, jak mocno ściskałam kryształ, który do tej pory mnie uratował. "Dlaczego ja? Najwyraźniej jesteś w upale. Dlaczego nie męski Pokemon?
„Mmm, musisz być tu nowa,” zmrużyła oczy z żartobliwym uśmieszkiem. „Nie ma tu mężczyzn. W każdym razie żadne, które widziałem. Jesteś moim strzałem, kochanie! I nie pozwolę ci uciec.
Żadnych innych samców? To nie miało sensu. Żaden ekosystem nie mógł… nie. Nie ma czasu o tym myśleć. Liczyło się to, co było przede mną. Leavanny w okresie lęgowym, w lesie bez innych samców, którzy mogliby ją zastąpić. Byłem tylko ja.
...mógłbym jej pomóc, prawda? Wszystko, co musiałem zrobić, to upuścić kamień. Mój uścisk rozluźnił się, ból krwi spływającej z powrotem w dłonie mnie piekł.
"W porządku. Jeśli to jest to, czego potrzebujesz, aby się uspokoić i przerwać te wszystkie walki, to ja…
Uderzenie uderzyło o wnętrze jego czaszki, ciśnienie psychiczne zafalowało w powietrzu. Był to rozkaz o tonie słabej, rozpaczliwej prośby. To sprawiło, że zmrużyłem oczy i moje usta się zamknęły.
Nie. Zły. Pułapka.
Niespójne myśli, pochodzące ze zmiękczonego umysłu Espeona. Jej oczy były wąskie i zaspane, cała jej siła była wykorzystana do podniesienia głowy na tyle, by na mnie spojrzeć.
Jednak pomimo tych słów moje wybory były takie same. Ten kryształ był świetną bronią, ale nie mogłem go użyć, by uratować nas wszystkich.
Ale mógłbym uratować ich dwoje, a wszystko, co by mnie to kosztowało, to na dłuższą metę nic…
Nic, z wyjątkiem pułapki, która na mnie czekała.
Zamknąłem oczy, westchnąłem i dokończyłem zdanie. "...Zrobię to."
Pluskwa znów się rozpromieniła. "No więc! Przerzuć ten kryształ w ten sposób i czekaj tam. Przyjdę do ciebie i zaczniemy od miejsca, w którym skończyliśmy~!”
Rzuć… to prawda. Kryształ wciąż tkwił w mojej dłoni. Musiałem jej to rzucić.
Wyrzuć to…
….Może….
Cofnęłam rękę, ponownie ściskając kamień z całej siły. Nie znałem wszystkich właściwości tego kamienia, ale wydawał się reagować na moją wolę. Tarcza. Miecz. Gdyby to nie zadziałało, wszyscy mielibyśmy poważne kłopoty. Ale jeśli tak, to mógłbym uratować całą naszą trójkę.
Miałem tylko jeden strzał.
Napinając ramię, machnąłem pięścią w jej kierunku, trzymając je zamknięte. Światło przeświecało przez moje palce, a uśmiech Leavanny zniknął, gdy światło stawało się coraz jaśniejsze.
I dużo bliżej.
Nie miała czasu, by zrobić coś więcej niż tylko chronić twarz, gdy światło w kształcie dużej pięści zderzyło się z jej ciałem. Rozległ się głuchy, elektryczny dźwięk, gdy zwalił lekki robak z jej stóp, posyłając ją na drzewo za nią. Gałęzie lekko zatrzęsły się pod wpływem uderzenia i chociaż nie widziałem żadnych obrażeń, upadła na ziemię, słaba i jęcząc.
Nie marnowałem czasu, biegnąc do Espeona, który uśmiechnął się słabo, gdy spojrzałem na jej ciało w poszukiwaniu widocznych obrażeń. Westchnąłem z ulgą, kiedy żadnego nie znalazłem, a moja ręka natychmiast zaczęła głaskać jej uszy w taki sam sposób, w jaki pocieszałbym każdego dzikiego Pokemona.
Zrobiłem też sporo dla mojego własnego stresu.
...Wdzięczność, koncepcja wpadła mi do głowy, jej zdolności psychiczne wciąż się odnawiały.
- Nie mów o tym – odpowiedziałam uprzejmie, adrenalina opadła na tyle, że ból w kończynach i ucisk w klatce piersiowej zostały zauważone. Ręka, w której użyłem kryształu, była zimna i słaba, i wydawało się, że ma tylko siłę, by trzymać się tego kamienia. Może przesadziłem…
...Znowu zalała moja pierś zmartwienie. A jeśli przesadziłem? A jeśli naprawdę zraniłem Leavanny'ego? Nawet jeśli zostałem zaatakowany, pomysł zranienia innego Pokemona sprawił, że zimny strumień spłynął po moim kręgosłupie, spływając do moich jelit.
Musiałem ją sprawdzić.
Przesunąłem kryształ do drugiej ręki, Espeon obserwował mnie, gdy wstałem. Spodziewałem się, że spróbuje mnie powstrzymać, a przynajmniej ostrzec, ale nic nie przyszło. Albo była zbyt zmęczona, albo była przekonana, że mój gambit się opłacił. Niedługo się dowiem.
Zbliżając się do Leavanny, uklęknąłem przed nią, marszcząc brwi w trosce. Chociaż trudno było unieść moją słabą rękę, wolę ryzykować niż tę z kryształem, więc przesunąłem ją, by musnąć jej policzek. Było ciepłe, zarumienione, a jej głowa słabo wpadła na moją dłoń.
— Hej… czy ty… — zacząłem, mając nadzieję, że ten promień ma taki sam efekt, jak wcześniej na Eevee. Ale moje słowa sprawiły, że jej oczy ponownie się otworzyły, sadystyczna glazura stopiła się z nich, pozostawiając tylko jasne, szkarłatne klejnoty jej naturalnego odcienia. Spojrzała na mnie, oczy szeroko otwarte, usta otwarte…
...A potem szybko skoczyła do tyłu, jej zielone, liściaste ciało pochyliło się do przodu, aż jej głowa wbiła się w poszycie lasu.
"Przykro mi!" Jej głos był ostry i głośny, mimo że został wgnieciony w ziemię. "Tak mi przykro! Nie wiem, co mnie spotkało!”
Uniosła głowę, na dole jej oczu jak klejnoty utworzyły się bąbelki łez. Jej czułki poruszały się wściekle, a usta wykrzywiły się w bolesnym grymasie.
„Czy wszystko w porządku!?”
---
Mamy nadzieję, że podobało Ci się czytanie tego rozdziału. Więcej rozdziałów pojawi się, gdy tylko będą gotowe i zostaną opublikowane tutaj. Jeśli podoba Ci się nasza praca i chcesz wysłać wskazówkę, sprawdź nasz Jar Tip na https://pmquest.net/r/tip-jar, aby uzyskać informacje na ten temat.