Stała tam, wysoka na 5 cali, patrząc śmierci w twarz.
Przed nami znajduje się coś, co można opisać jedynie jako okropne potwory, których jako dzieci obawialiśmy się wślizgiwać pod nasze łóżka. Czai się w naszych szafach.
Był co najmniej trzykrotnie wyższy od niej, a nawet zacznijmy od jego obwodu.
Stał tam bezskromnie, nagi, jak przystało na każde stworzenie.
Nie mogła powstrzymać się od spojrzenia na miednicę. Nie mogła pojąć, co to za stworzenie. Gdzie ona była. Co się działo. Poczuła przytłaczający strach i podniecenie, gdy jej oczy były przyklejone do jego długiej, zielonej pachwiny. Prawie wielkości całego ciała, trzęsła się od adrenaliny i zamieszania. Nie mogła przestać się zastanawiać, jak znalazła się w tej sytuacji.
„To… to… światło” – pomyślała. Jedyne, co pamięta, zanim pojawiła się w tym... tym miejscu.
Zastanawia się nad swoim dniem, jak się tam znalazła i co do tego doprowadziło.
Pierwszy dzień ostatniej klasy i nie zapowiadał się najlepiej.
Dinggg dinggg dinggg dzwoni jej budzik. Wyciąga rękę spod kołdry, ze zmęczeniem próbując włączyć drzemkę. Jej oczy potrzebują kilku minut, aby się przyzwyczaić.
„Cholera, spóźniłem się!” Jej budzik był ustawiony na 7:30 zamiast 6:30.
Pobiegła na dół do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic.
„Jazmin!! Myślałem, że jesteś już ubrany! Krzyknęła jej matka.
„Źle nastawiłem budzik! Idę tak szybko, jak tylko mogę, mamo!” Krzyknęła ze złości. Jakby już nie wiedziała, że się spóźniła. Cholera, pomyślała. Ona nigdy nie ma przerwy.
Wreszcie Jazmin prezentowała się tak dobrze, jak tylko mogła, mając tylko pół godziny na przygotowanie. Stała z miękkimi, brązowymi włosami spuszczonymi do pasa. Niebieska koszula zapinana na guziki, na górze skórzana kurtka, czarna spódnica i czarne pończochy pod spodem. Mówi, że buty do kolan uchronią ją przed porannym chłodem.
"Cholera! Zapomniałem o Jamiem!” Krzyknęła, że miała go odebrać do szkoły. Jaime był jej chłopakiem od 2 lat. Byli zaledwie studentami drugiego roku, kiedy poznali się na wiecu. Od tamtej pory chodzą razem. Jednak ostatnio nie była tego pewna. W końcu to była ostatnia klasa liceum. Nie miał pracy, samochodu, ambicji. Jego oceny były okropne i z pewnością nie otrzymywał stypendium dzięki sporcie ani intelektowi. Nie był to też jego mocny atut. To musi się skończyć, myśli sobie. Jazmin chce zerwać z Jamiem, ale nie wie jak. „To go roztrzaska” – myśli sobie. „A może go to nie obchodzi” – zastanawiała się. Nie zawsze był najbardziej romantyczny i opiekuńczy. Może poradziłby sobie bez niej. Z pewnością wiedziała, że poradzi sobie bez niego.
Dociera do domu Jamiego i trzykrotnie trąbi, by zwrócić jego uwagę.
„Jestem tutaj” – pisze.
„Jeszcze pięć minut” – odpowiada
„Jest już 7:55! Spóźnimy się"
"Kogo to obchodzi? Szkoła to gówno. Będę tam za minutę, kochanie”
Przewróciła oczami ze złości. To jest właśnie problem. Nie troszczył się o nikogo na świecie poza sobą. Siedziała niecierpliwie, stukając paznokciami w kierownicę, wydając ciche kliknięcia. Ten sam hałas, na który narzeka. Zatrzymuje się z przyzwyczajenia, prawie tak, jakby kazał jej przestać.
W końcu podchodzi do karty.
Ubrany tylko w stare podarte dżinsy i koszulę w kratę.
„Gotowy na pierwszy dzień ostatniej klasy?” Zapytał niemal sarkastycznie.
„Właściwie to jestem. Dzień nie zaczął się dobrze, ale jestem podekscytowany. Szkoła nie jest taka zła, wiesz”
Uśmiechnął się patrząc na nią
„Jesteś słodka, kiedy jesteś bezczelna” – stwierdził, przesuwając rękę do jej uda. Nie czuje nic poza pończochami między palcem a jej jasną skórą. „Nie teraz” jęczy, uruchamiając samochód.
"Wtedy, kiedy?" Krzyknął.
„Jazmin miała 18 lat i mieszkała razem przez 2 lata. Nadszedł czas, abyśmy okazali sobie wzajemną miłość – powiedział niemal agresywnie, pochylając się, by pocałować ją w szyję.
Wzdryga się, wcale nie zainteresowana tym, co ma do zaoferowania. Ona go odpycha.
„Już jesteśmy spóźnieni, zatrzymaj się”. Powiedziała, ponownie próbując uruchomić samochód.
"Dokładnie. Jesteśmy już spóźnieni. Zabawmy się, kochanie. Pospiesz się." – nalega, przesuwając dłonią po jej spódnicy.
„Po prostu usiądź wygodnie i ciesz się” – szepcze jej do ucha.
Przez chwilę westchnęła, czując mrowienie, gdy podnosił rękę, a potem przerodziło się to w złość. Tam zgodzili się, że poczekają, aż będzie gotowa. Nie była gotowa. Odpycha go jeszcze raz i jego twarz robi się czerwona.
Jeśli tak masz zamiar mnie traktować, kiedy chcę być blisko ciebie, pieprzyć to. Pieprzyć szkołę. Pieprzyć wszystkich i wszystko. Jesteśmy tylko ty i ja, kochanie” – nadal nalega, aby jej dłoń wróciła do pieszczenia.
– Wypierdalaj z mojego samochodu – powiedziała niemal spokojnie
„C... co?” Zachowywał się jak zszokowany
"Dostawać. The. Pierdolić. Na zewnątrz." Stwierdziła powoli, ściskając kierownicę.
„Skończyliśmy” – powiedziała.
Bez słowa Jaime wysiadł z samochodu i trzasnął drzwiami. Srał tak mocno, że zostawiło jej dzwonienie w uchu, ale to nie miało znaczenia, ciężar spadł z niej i wszystko było w porządku. Jestem wolny, ona zajmuje się sobą. Swobodnie możesz rozpocząć nowy rok bez nikogo, kto ją powstrzymuje. Idzie ponownie uruchomić samochód, który uruchamia się bez ani jednego przeskoku.
Tak bardzo nie mogła się doczekać rozpoczęcia pierwszego dnia. Miała tak wiele planów. Chciała dołączyć do każdego możliwego klubu! Chciała udowodnić, że jest godna stać się kimś wspaniałym. Przez całe życie ciężko pracowała, aby zachować bystry umysł
Kiedy jechała przez centrum miasta, najszybszą drogę do szkoły, kątem oka zauważyła jasne światło.
Świeci jaśniej niż słońce, swego rodzaju kula unosząca się w sojuszniku. Przejeżdża obok niego, zanim zatrzymuje samochód
„C-co do cholery” – myśli
„Powinienem iść do szkoły... ale co to było?” Zastanawia się
„Już jestem spóźniona… to nie zajmie tylko sekundę” – zastanawia się.
Włącza bieg wsteczny i cofa na chodnik prowadzący do sojusznika.
Parkuje samochód i zatrzymuje się, wpatrując się w kulę. Zastanawiałem się, dlaczego nikt inny w pobliżu się tym nie przejął, a może nawet nie zauważył.
Rozglądając się, widzi, że niewielu ludzi jest zajętych własnym życiem.
Podchodzi do sojusznika. To Grundy i śmierdzi śmieciami, ale ona patrzy w stronę światła.
Przechodząc obok koszy na śmieci i tektury widzi mężczyznę stojącego przy świetle. Im bardziej się zbliża, tym większe wydaje się światło. Im jaśniejszy. Jej oczy pozostają zmrużone, a jedna dłoń kładzie się na czole, osłaniając oczy.
W końcu sięga bliżej, prawie na sam koniec sojusznika i czuje, że oczy zaczynają jej łzawić. Dzwonienie w uszach. Kark zaczyna się jej pocić.
„Nie wchodź, nie dotykaj” – słyszy słabo.
Nic nie widzi przez oślepiające ją światło.
"Kto tam?" – pyta nerwowo.
„Nie wchodź, nie dotykaj tego?” Echo w sojuszniku
"Nie rozumiem. Kto tam? Co masz na myśli? Co się dzieje? Jakie jest światło? Miała mnóstwo pytań, ale im bardziej zbliżała się do światła, tym bardziej była podekscytowana. Poczuła wszechogarniające szczęście. Może nawet podniecenie. Trudno było się oprzeć pokusie zbliżenia się. Nie zrozumiała.
„Nie wchodź, nie dotykaj światła” – słyszy po raz ostatni, gdy znajduje się zaledwie kilka centymetrów od światła. Dotykając światła palcem, wyraża delikatny wzrok. Spodziewając się jakiejś reakcji, nie spodziewała się, że tak się stanie.
Kiedy jej palec prześliznął się przez portal, znalazła się przed czymś, co uważała jedynie za potwora.
Ziemia, na której stoi, to pomarańczowy piasek.
Widzi dziesiątki dziwnych stworzeń wędrujących po zniszczonej wiosce. Żadna nie była tak wielka jak potworna jak ta stojąca przed nią. „Gub” mruczy. „Jun Hub Guntin” wskazuje na nią
„C-co?” Ona się trzęsie. "Nie rozumiem."
„Gub” znowu macha „guntin”
„Nie wiem, co to znaczy” – czuje, jak łzy napływają jej do oczu. Była mocno przerażona. Wszystkie uczucia istniejące przed dotknięciem światła minęły. Chciała wrócić. Chciała Jamiego. Chciała szkoły i rodziny.
"Proszę pomóż. Nie rań mnie”
Potwór wzdycha.
„Amerykanin” – powiedział surowo, ostrym głosem
Była zdezorientowana. W jakiś sposób uspokoiła się, gdy usłyszała, jak mówi po angielsku
„Nienawidzę Amerykanów. Słabi, to prawda. Spójrz na siebie. Nic poza skórą i kośćmi.
Stała tam w milczeniu, nie wiedząc, jak zareagować. – Przypuszczam, że przeszedłeś przez portal? Powodzenia w powrocie. Ten portal był zakazany naszym ludziom przez lata. Nigdy nie wiesz, gdzie skończysz. Na szczęście dla mnie mały tępak postanowił to wykorzystać.
Stoi tam, chcąc się zemścić. Chce się bronić, ale nie może powstrzymać się od skupienia się na tym, że otaczają ją potwory w innym świecie. Wymiar. Cokolwiek to było...
wiedziała, że lepiej się nie kłócić. Chciała domu. Nie chciała już tam być.
"Proszę pomóż. Jak wrócić do domu?”
Potwór uśmiechnął się i spojrzał na nią, była uroczą małą istotką. Niewiele większy od jego kutasa. Wzrost około 170 cm, chudy, ale zaokrąglony. Bladobiała skóra w przeciwieństwie do zielonej skóry z łuskami. On to lubi.
Szybko oblizuje wargi, długi, rozwidlony język podobny do jaszczurki lub węża.
„Nie ma powrotu do domu. A gdyby tak było, nie pozwoliłbym ci – wyciągnął rękę i ją podniósł. Cały jej tułów i połowa ud mieściły się w jego dłoniach. Tylko jej nogi, ramiona i głowa zwisały z jego uścisku. „Mam dla ciebie lepsze plany”.
Część druga
Leżała w jego dłoni i drżała. Próbowała zebrać siły, by go uderzyć, ale wiedziała, że to nic nie da. Miał zdecydowanie za dużo siły.
Zwolnił, gdy dotarł do zajazdu.
Wokół czai się kilkadziesiąt stworzeń.
Niektóre duże i tęgie, inne długie i chude. Z łatwością można było odróżnić samce od samic. Nie mieli na sobie żadnych ubrań.
Wszyscy mężczyźni mieli penisy różnej wielkości. Niektórzy mieli wiele kutasów kołyszących się do kolan, inni mieli cienkiego penisa wyglądającego bardziej jak macka. Niektórzy mieli ogromne, muskularne kutasy, większe niż pień drzewa. Podczas gdy wszystkie kobiety miały piersi i puste pachwiny. Niektórzy mieli wiele teetów, inni tylko dwa. Wszystkie miały dowolny kolor tęczy.
Kiedy dotarła do wnętrza, niosący ją potwór rzucił jej obrożę i smycz na szyję, aby mieć pewność, że nie straci swojej własności.
Weszli do środka. Był jeszcze inny męski potwór, który miał około 10 cali wzrostu. Ogromny, stojący na szczycie jazmin, ale niczym w porównaniu z potworem trzymającym jej łańcuch. Te dwa potwory zaczęły rozmawiać w obcym języku, którego ona w żaden sposób nie mogła zrozumieć, więc zamiast tego spędzała czas na rozmowie, rozglądając się po gospodzie, aby rozejrzeć się za swoim nowym otoczeniem. Słyszała tylko warczenie i rechot. Spraw, by potwory piły jakiś napój, którego nie potrafiła opisać w tej przesiąkniętej mgle. Podczas gdy otaczały ich kobiece potwory. Dokuczanie im. Siedzieli na ich kolanach, gdy byli obmacywani. Zauważa, że kobiety prowadzą kilka męskich potworów do oddzielnych pomieszczeń. Jakie to dziwne, że pomyślała...
skupiła się z powrotem na rozmowie z potworami. Ta, która trzymała łańcuch, stawała się coraz bardziej irytująca. Spojrzał na Jazmin i powiedział tylko jedno słowo.
– Mów – burknął.
"Nie rozumiem. Gdzie ja jestem?" Powiedziała zdezorientowana, ponownie go błagając. Chciała wrócić do domu, nie wiedząc, że już nigdy nie wróci.
Potwór za ladą roześmiał się
„Amerykanin” – mruknął
„Tak” – jej posiadacz smyczy mówił „po ludzku i po amerykańsku, jak już wspomniałem”. Wiesz, że zasługuję na co najmniej 17 653 Jgonów za to. Doprowadzi do szaleństwa każdego potwora. Nikt nie przepuściłby takiej okazji.
„16 000” debatował ten za ladą.
Jazmin wyglądała na zdezorientowaną. Cieszyła się, że słyszy swój własny język, ale wciąż była zdezorientowana tym, co mówili. Czy... on ją kupował? Co się działo?
„17 000 i dostanę pierwszą szansę. Oferta ostateczna” – zasugerował
Mężczyzna nie mógł ponownie użyć.
„Umowa” zgodził się, zanim wrócił do języka obcego.
Mężczyzna za ladą dał jej posiadaczowi smyczy worek pełen monet, po czym zaprowadził ich oboje do pokoju.
- Wygląda na to, że to ja do ciebie dojdę pierwszy – uśmiechnął się.
Wiedziała dokładnie, co miał na myśli. Nie rozumiała jednak, jak sobie wyobrażał, że to może zadziałać. Jego kutas był prawie wielkości całego jej ciała.
Położył ją na pasywnym łóżku.
Była prawie wielkości poduszki.
Rozsunął jej nogi i chrząknął, po czym palcami ścisnął jej ubranie. Zwykłym pociągnięciem zerwał je. Zostały tylko stringi, które przesunął na bok palcem wskazującym.
Palcem wskazującym przesunął się po jej ciele, pieszcząc całe ciało. Okrążając jej maleńkie sutki, po czym wsunął swój jaszczurczy język, aby je polizać. Zaczął używać języka, aby zwilżyć jej niezwykle małą cipkę
W tym czasie zgasła. Jazmin poszła do czarnego świata. Nie było jej tam nawet mentalnie. Ale ona się z tego otrząsnęła. Wolałaby, żeby tego nie zrobiła. Zaczęła się wiercić i krzyczeć, a on przytrzymał ją palcami.
„Mmmm, mały chce uciec? Nie sądzę – odszedł, a jej udało się wstać z łóżka tak jak on. Odwrócił się, trzymając w dłoni potężną linę. „Zostaw mnie w spokoju” krzyknęła „Chcę wrócić do domu”
„To jest twój dom” – zachichotał, po czym walnął ją w plecy jedynie w łóżko i unieruchomił ją na plecach, ze związanymi rękami i stopami. Nogi szeroko rozstawione.
Poczuł, jak jego kutas pulsuje. Objął go dłonią i zaczął przesuwać po jej ciele. Wydała pisk, a na jej cennej twarzy pojawiło się zmieszanie.
Delikatnie przycisnął czubek swojego penisa do jej ust, ale w zasadzie zakrył on całą jej twarz. Zadrżała, zastanawiając się, co będzie dalej.
Powoli zsunął penisa w dół ciała, jęcząc, czując ludzkie ciało. Bardzo miękkie. Takie gładkie. Zastanawiała się, jakie są jej wnętrzności. Pragnęła jej. Chciał napompować ją pełną spermą i zostawić tam, w totalnym bałaganie czekającym na kolejnego płacącego klienta.
W ciągu jednego dnia przeszła od normalnego życia do prostytucji dla okropnych stworzeń. Wydawało mi się, że lata. Nie mogła nawet zrozumieć, jak jej ciało mogło wytrzymać wszystko, co przeżyła podczas Schwytania...
Drażnił jej cipkę czubkiem swojego zielonego, łuskowatego kutasa. Pochylił się nad nią, oddychając i warcząc jej w twarz. Plucie i ślina spływały po jej ciele, gdy skupiała się na jego kłach. Choć bardzo chciała się uwolnić, mogła sobie tylko wyobrazić szkody, jakie mógł jej wyrządzić którykolwiek z tych potworów. To byłaby bolesna śmierć. Poczuła, że lepiej będzie po prostu... leżeć. Przestrzegać.
Wsunął swojego kutasa w jej cipkę, próbując go przygotować. Nienawidziła tego, co się działo, ale jej ciało reagowało. Wydała z siebie cichy jęk i wierciła się.
Potwór chrząknął głośniej.
„Uhgn” szepnął
– Podoba ci się to, prawda? On kontynuował
„Nie, nie chcę!” Próbowała powiedzieć, ale wyszło to jak jąkany bałagan, gdy pchnął swojego kutasa głębiej, prawie wchodząc w nią. Jak, do cholery, jej ciało poradziłoby sobie z tym kutasem?
Złapał ją za biodra i zmusił jej cipkę do swojego fiuta, a jego potworna końcówka przedarła się przez jej dziurkę. Wybuchnęła krzykami przyjemności i bólu.
Jednym wielkim pchnięciem jest w niej. Spogląda w dół i widzi, że jej brzuch jest wybrzuszony. Jego kutas był całkowicie w niej. Użył swojego długiego języka, aby spustoszyć jej piersi i sutki, jednocześnie zaczął mocniej pchać. Poczuła, jak całe jej ciało wypełnia się jego kutasem. Przysięgała, że wyczułaby, gdyby ją uderzył. Jej ciało reagowało w sposób, którego sobie życzyła. Jego cipka zaczęła ociekać wilgocią, sącząc się jej spermą. Narastała i nie wytrzymała długo.
Kiedy pompował ją mocno i szybko, skupiła się na brzuchu. Patrzę, jak jego kutas wchodzi i wychodzi z jej cipy do brzucha. Jęczy i krzyczy przy każdym pociągnięciu. Chwyciła się za biodra tak mocno, że wbiły mu się pazury i zostawiły rany. Pochylił się, ujął w dłoń jej małą szyję i zaczął ją dusić na tyle, aby poczuła podniecenie, ale nie na tyle, by ją zabić. Z trzema kolejnymi pompami rozbija swój ładunek. Pompuje ją tak pełną spermy, że jej brzuch puchnie, jakby była już w ciąży.
Stoi tam ze swoim kutasem wciąż w niej. Jej brzuch ogromnie urósł od jego zegara i spermy. Łapie ją za włosy i zmusza, aby spojrzała na cipkę, po czym wyciąga swojego kutasa. Wypływa z niej kałuża spermy, jakby pękła. Jęczy i chwyta się prześcieradła tak mocno, jak tylko może, czując i widząc. Warczy po raz ostatni i używa pazurów, aby ją rozwiązać.
Podnosi ją i daje klapsa w tyłek.
„Wątpię, czy to ostatni raz, kiedy cię wykorzystuję” – uśmiechnął się ironicznie, zanim opuścił pokój w lochu. Zamknął za sobą drzwi.
Leżała tam, w całkowitym bałaganie, zastanawiając się, co jeszcze ma nadejść.