Randkowa ciemność
Gdy szła do domu skrótem, polną ścieżką między dwoma opuszczonymi blokami mieszkalnymi, usłyszała za sobą kroki. Szybko włączyła swoje dokumenty, wzbijając kurz, nikogo tam nie było. Przyspieszając, pospieszyła ścieżką, mając przed sobą cień dzisiejszej pełni księżyca. Znów usłyszała kroki pasujące do jej tempa; ona się zatrzymała, oni się zatrzymali. Odwracając się nadal nikogo nie widziała.
„Weź się w garść, jeśli jesteś Laura!” powiedziała głośno, potrząsając głową i idąc dalej do domu.
Usłyszała kliknięcie aparatu starego typu, ignorując to, ponieważ wiedziała, że nikogo tam nie ma.
„Mmhmm… Laura…” westchnął głęboko, gdy obserwował ją z cienia z kamerą.
Następnego ranka Laura szykowała się do pracy; Spojrzała na zegar. Pomyślała, że wystarczy czasu na prysznic. Odkręcając prysznic, zdejmując piżamę w łazience, stała podziwiając swoje ciało w lustrze sięgającym podłogi.
Zgarnęła swoje kruczoczarne włosy w kok i zabezpieczyła grzebieniem; zbliżyła się do lustra i spojrzała na swoją twarz, zniesmaczona workami pod oczami i pojawiającymi się zmarszczkami. W wieku 27 lat nigdy nie myślała, że będzie się martwić o linie i torby. Idąc dalej, przesunęła dłońmi po swoich pełnych piersiach; badając, pamiętając, kiedy byli żwawsi. W dół przez jej mały brzuszek do pełnych spuchniętych bioder i tyłka, nieźle, pomyślała i uśmiechnęła się.
*Klik, kliknij*
Laura stała wpatrzona przez chwilę, kiedy była pewna, że widzi kogoś, kto patrzy przez jej okno i patrzy, jak ona sama się obserwuje. Odwróciła się na pięcie i podeszła do okna. Nikt. Jednak jej starszy sąsiad Frank kosił trawę, podniósł wzrok, gdy zobaczył ją stojącą nago w oknie łazienki. Stał nieruchomo i milczał, patrząc, jak Laura odwraca się i macha do niego, żeby podszedł. Frank będąc dżentelmenem był zobowiązany Laura. Wskazała na frontowe drzwi i Frank postąpił zgodnie z jej wskazówkami.
„Cześć… Lauro?” zapukał do drzwi.
„Wejdź, otwarte Frank”. Odpowiedziała wesoło.
„Wchodzę teraz”. Krzyknął, otwierając drzwi.
„Tutaj Frank…” Zadzwoniła z tyłu domu.
„Wszystko w porządku Lauro? Wyglądałeś na wstrząśniętego… – zapytał.
„Już mi lepiej, skoro tu jesteś Frank…” pojawiła się przed nim w ręczniku, który rzuciła mu do stóp.
*Klik, kliknij.*
– Lauro, co robisz? Jestem na tyle stary, że mógłbym być twoim dziadkiem!” wykrzyknął.
„Widziałem, jak patrzysz na moje ciało. Widzę teraz głód w twoich oczach. Mruknęła, idąc w jego stronę. "Dotknij mnie. Ty wiesz, że chcesz, ja wiem, że chcesz. Chcę, żebyś mnie dotknął.
– Ja… eee… ehm… – wyjąkał.
Laura wzięła go za rękę i położyła na swojej miękkiej piersi, jednocześnie rozpinając jego spodnie. Upadli na podłogę z metalicznym brzękiem na drewnianej podłodze. Jego na wpół wyprostowany kutas dotyka jej uda.
„Twoje ciało wydaje się zgadzać ze mną, Frank”. Szepnęła mu do ucha, kiedy lizała płatek, a on masował jej pierś.
*Klik, kliknij.*
„To źle Laura… nie mogę… jesteś tylko dziewczyną…” wyjąkał.
– Czy dziewczyna mogłaby ci to zrobić? Uśmiechnęła się, gdy wzięła jego penisa w dłoń i delikatnie pogłaskała, opierając się na kolanach. Wpatrywała się w niego, biorąc całą jego długość w usta i gardło. Spowolnienie kołysania się w przód iw tył na jego wyprostowanym kutasie.
*Klik, kliknij*
Sięgnął w dół i wyciągnął grzebień z jej włosów, pozwalając, by włosy opadły jej na ramię, zakrywając jej plecy.
"Przestań!" odepchnął ją, upadła na plecy.
Frank rzucił się na nią widząc ją na plecach; łysa cipka odsłonięta, gdy kładzie podłogę. Jedną ręką chwycił jej ramiona, trzymając je nad jej głową, a drugą jednym mocnym pchnięciem wprowadził w nią swojego w pełni wyprostowanego penisa. Laura wydała z siebie głośny jęk, gdy pieprzył się wściekle na drewnianej podłodze między łazienką a sypialnią.
*Klik, kliknij.*
„Pierdol mnie Franku. Ciężko!" krzyknęła.
„Zamknij się, moja żona cię usłyszy!” zakrył jej usta spodniami i pieprzył ją mocniej.
Jego tempo zaczęło zwalniać.
„Połóż się na mnie i ujeżdżaj mnie. Idź tak mocno, jak chcesz”. Powiedział jej, przewracając się wciąż w niej, trzymając ją w miejscu.
*Klik, kliknij.*
Laura zaczęła na nim jeździć, nabierając tempa; jej dłoń na jego klatce piersiowej, jej głowa do tyłu, chwycił ją za włosy i pociągnął, gdy wydała z siebie głośny jęk. Jego ręce obejmują jej tyłek. Osiągnęła równe tempo, wpadając na niego i ocierając się o niego, gdy przeleciała nad nią fala, spowalniając ją. Jej ciało napięło się, chwycił ją za tyłek i biodra, zmuszając ją w górę iw dół na swoim kutasie. Ujeżdżała go dla przyjemności, jego ręce ściskały jej biodra i uda, gdy wbijał w nią swój ładunek.
Laura pieszcząc swoje piersi spuściła wzrok Frank był skończony. Franek poszedł. Frank umarł z uśmiechem na twarzy, a jego kutas zakopał się głęboko w jakiejś dwudziestokilkuletniej cipce. Umarł szczęśliwy.
*Klik, kliknij.*
Zeszła z niego i umyła go, zanim zadzwoniła pod 911. Zanim ktokolwiek się pojawił, włożyła krótką sukienkę i krzyknęła na jego żonę Millie ze łzami w oczach.
Karetka, policja i Millie przyjechały razem.
„Proszę pani, co się stało?” — zapytał respondent.
„Podszedł, aby upewnić się, że wszystko w porządku, ktoś patrzył przez moje okno i obserwował mnie, a Frank ich złapał. Uciekli, ale Frank tylko sprawdzał, czy wszystko ze mną w porządku, a potem po prostu upadł na podłogę, a ja próbowałem resuscytacji i zadzwoniłem do was! szlochała w dłonie.
„W porządku, proszę pani, to wszystko, co chcieliśmy usłyszeć. Będziemy potrzebować rysopisu osoby, która patrzy w twoje okna, ale to może na razie poczekać. Potarł jej ramię przesuwając jej sukienkę, spojrzał w dół jej dekoltu. „Oto moja wizytówka, jeśli je zobaczysz lub coś sobie przypomnisz. Nie bój się dzwonić w dzień iw nocy… – uśmiechnął się.
*Klik, kliknij.*
"Pani. Reynolds Zawiozę cię do szpitala, żeby wypełnić papierkową robotę i złożyć formalny dowód tożsamości. Tą drogą." Skinął.
„Bardzo mi przykro, pani Reynolds”. Laura szlochała.
"Jest dobrze kochanie. Frank uważał, że jesteś uroczą dziewczyną i zrobiłby dla ciebie wszystko. Jestem pewien, że to nie twoja wina. Uśmiechnęła się, przytulając Laurę.
*Klik, kliknij.*
– Tędy, pani Reynolds. Odpowiadający zadzwonił.
Laura zamknęła drzwi i otarła łzy z twarzy. Stała i patrzyła, jak wychodzą, po czym zdjęła sukienkę i skierowała się pod prysznic. Cały czas wciąż słyszała kliknięcie aparatu.
Stała w parze, gorąca woda biła jej po plecach, zamknęła oczy. Głęboki wdech. Ona westchnęła. Jej dłonie dotykają jej piersi, pieszczą sutki. Obracaj je między kciukiem a palcem wskazującym, delikatnie je pociągając. Odtworzyła w głowie śmierć Franka. Gdy wszedł w nią, zaczęła się trząść. Jej dłoń przesuwa się po brzuchu, dotyka jej łechtaczki, pieszcząc ją i pocierając, gdy ciepła fala orgazmu znów ją obmywa.
*Klik, kliknij.*
Kilka następnych dni było bez przygód. Życie toczyło się dalej; wykonywała swoje zwykłe czynności, pracę, zakupy, kontakty towarzyskie i tym podobne. Potem przyszedł pogrzeb Franksa.
'Powinienem iść?' pomyślała sobie. 'Prawdopodobnie powinienem. Żeby nie wzbudzać podejrzeń. Włożyła swoją małą czarną sukienkę, która przylegała do jej ciała we wszystkich właściwych miejscach. Czarne skórzane kozaki na szpilce za kolano, odsłaniające tylko udo. Laura zakręciła włosy i zostawiła je rozpuszczone, tak jak lubił Frank.
*Klik, kliknij.*
Pogrzeb był jak każdy inny pogrzeb. Po stypie pani Reynolds poprosiła Laurę, by powiedziała kilka słów, nalegając na to. Laura stanęła przed wszystkimi.
„Frank… Frank był dobrym człowiekiem, życzliwym, kochającym, oddanym mężem Millie. Najmilszy człowiek, jakiego miałem szczęście poznać. Nie byłem przygotowany na to, że poproszono mnie o zabranie głosu, więc po prostu wznieśmy kieliszki za najmilszego człowieka na świecie. Do Franka. Uśmiechnęła się.
„DO FRANKA” Wszyscy zawołali i stuknęli kieliszkami.
Pani Reynolds odciągnęła Laurę na bok. „Dziękuję kochanie. To bardzo miłe z twojej strony, że powiedziałeś takie miłe słowa. Ale wiem o Franku, że nie zawsze był wierny. Byłaś ostatnią na cholernie długiej liście, panienko. Uśmiechnęła się.
Laura poszła mówić, a pani Reynolds położyła palec na ustach: „Bądź cicho. Lepiej milczeć, niż otworzyć usta i okazać się głupcem.” Poklepała się po tyłku, odchodząc.
*Klik, kliknij.*
Odchodząc, Laura rozejrzała się dookoła, przyglądając się całemu potencjałowi; patrząc na jej następny podbój, jej następne trofeum. Wyszła, zastanawiając się, jak pani Reynolds znosiła oszustwa Franksa. Laura podała swój bilet lokajowi, który przyglądał się jej od góry do dołu.
„Szkoda, że to tylko dziecko”. Pomyślała uśmiechając się.
„Cóż, cześć piękna.” Głęboki zmysłowy głos ryknął za nią.
Odwróciła się i zobaczyła wysokiego, siwowłosego ogiera stojącego przed nią w czarnym garniturze w prążki.
„Tony”. Chwycił jej dłoń i pocałował.
*Klik, kliknij.*
"Dobrze. Miło cię poznać, Tony. Uśmiechnęła się, gdy lokaj pojawił się z jej samochodem.
– Czy zdradzisz mi swoje imię, młoda damo? uśmiechnął się idealnie białymi zębami.
„Nie, ponieważ jeśli jesteś naprawdę zainteresowany, dowiesz się. Ostatecznie." Uśmiechnęła się, dając napiwek lokajowi, który wsiadał do jej samochodu, zostawiając Tony'ego bez słowa, kiedy odjeżdżała.
*Klik, kliknij.*
– Kim była ta kobieta, mój dobry człowieku? Tony zapytał lokaja.
„Nie mam pojęcia, proszę pana. Była na czuwaniu. Ale, cholera, wszystko z nią w porządku. Potarł twarz.
Tony wrócił do hotelu, z powrotem na czuwanie.
– Millie, kim była ta dziewczyna, z którą rozmawiałeś? zapytał.
„Nierządnica z sąsiedztwa. Pieprzyła Franka, kiedy umarł. Czy to odpowiada na twoje pytanie, bracie? – odpowiedziała sarkastycznie.
„Naprawdę, Franku? Ten stary pies! Przykro mi, Millie, ale ona jest niezła. Uśmiechnął.
Dni w kalendarzu szybko mijały, Laura nie miała więcej wiadomości od Tony'ego, a Millie nie było w domu od czuwania. Czarny kabriolet Mercedes slk zatrzymał się przed jej domem, gdy leżała na kanapie, jedząc Bena i Jerry'ego, oglądając śmieciową telewizję w dresach. Laura uniosła się na łokciach, żeby zobaczyć, kto to; nie mogła uwierzyć własnym oczom, srebrny ogier.
Szybko zerwała się i pobiegła do sypialni, zdejmując spodnie dresowe i wkładając małą letnią sukienkę, odrzuciła głowę do góry nogami i zmierzwiła włosy, nadając im wygląd „po prostu przejebane”. Szybko poprawiła makijaż, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
– Jeszcze chwila… – krzyknęła.
Naprawiła swoje piersi; podciągając je, poprawiając dekolt. Powoli podeszła do drzwi w długim korytarzu. Tony stał po drugiej stronie, patrząc, jak zmysłowo idzie w jego stronę.
*Klik, kliknij.*
„No, dobrze, dobrze. Chyba mnie znalazłeś. Uśmiechnęła się nieśmiało, stojąc na jednej nodze, obracając drugą na dużym palcu.
„Teraz cię znalazłem. Powiedz mi jak masz na imię. To jedyna rzecz, której o tobie nie wiem. Wziął jej dłoń i pocałował.
„Laura. Mam na imię Laura." Wpatrywała się w jego orzechowe oczy.
*Klik, kliknij.*
„Cóż, Lauro… To dla ciebie”. Wyciągnął zza pleców bukiet lilii. „Ładne kwiaty dla ładnej dziewczyny”. Uśmiechnął się.
„Lilie są uważane za kwiaty śmierci. Czy ty próbujesz mi coś powiedzieć, Tony? Laura uniosła brew.
*Klik, kliknij.*
„Zależy od tego, kogo zapytasz… Mogę wejść?” zapytał.
Laura zatrzymała się na chwilę; przesunął się na bok i gestem zaprosił Tony'ego do środka.
"Czy chciałbyś coś do picia? Włożę je do wody, żeby nie zdechły… – uśmiechnęła się.
*Klik, kliknij.*
„A może ja włożę je do wody, a ty zrobisz napoje? Zaproponował.
Laura poszła do kuchni, a Tony podążał za nią. Schyliła się po wazon, wiedząc, że nie ma na sobie bielizny i że on będzie stał tuż za nią i patrzył. Gapił się i przestępował między nogami, z rękami w kieszeniach spodni i odchrząknął. Spojrzała przez ramię i uśmiechnęła się.
*Klik, kliknij.*
– Ona jest wszystkim, co lubisz? zachichotała, wyciągając wazon z szafki.
„Cóż… erm… Tak, w rzeczywistości tak. Ta dojrzała mała pizda. Widzę, jak się błyszczy. Powiedział jej, podchodząc do niej, wyjmując ręce z kieszeni spodni.
Laura włożyła wazon do zlewu, gdy Tony podszedł do niej, popychając ją na blacie. Jego ręce obejmowały jej talię; przesuwając się po jej plecach i chwytając ją za tyłek, podniósł ją na blat.
*Klik, kliknij.*
Rozsunął biodrami jej nogi, całując jej szyję, skubał jej płatek ucha i jednym ruchem całował i lizał jej płatek. Jego ręce rozpięły jej sukienkę, pozwalając jej opaść na blat, wystawiając ją na chłodne powietrze kuchni. Przeczesała dłonią jego włosy, chwytając je i odciągając jego głowę do tyłu; wdychała jego zapach, muskając nosem jego szyję. Laura pocałowała wzdłuż jego ostrej szczęki, zatrzymując się na podbródku.
*Klik, kliknij.*
„Ktoś mógłby skaleczyć się w szczękę”. Uśmiechnęła się.
„Cóż, mam nadzieję, że masz apteczkę pierwszej pomocy, ponieważ twoje uda zostaną poszarpane…”, uśmiechnął się.
Laura pocałowała go mocno, odsuwając się, przygryzając jego dolną wargę. Przyciągnął ją do siebie, czuła jego oddech na swojej szyi.
„Mam ci do powiedzenia sekret, Lauro…” szepnął jej do ucha.
"Co to jest?" — zapytała zaciekawiona Laura.
„Czy słyszałeś ostatnio dźwięk pstrykającej kamery?” odsunął się, by obserwować emocje malujące się na jej twarzy.
Jej oczy zwęziły się.
– Cóż, zatrudniam go. Pracuje dla mnie. A ty jesteś cudownym stworzeniem do naśladowania. Zachichotał.
Siedziała naga, w szoku, na kuchennym blacie, patrząc na niego z pustym wyrazem twarzy.
*Klik, kliknij.*
Koniec części I